Blog może pisać każdy. To, o czym będzie ten blog jest zazwyczaj kwestią indywidualną. Jedni piszą o polityce, drudzy o jedzeniu, kolejni o stylu życia (domyślam się, że brzmi to dość niejednoznacznie), jeszcze inni o kosmetykach. Mam wrażenie, że blogi o ostatniej tematyce, spotykają się z najmniej tolerancyjnym odbiorem. Istnieje legenda, że kosmetyki można przedawkować. Ci, którzy nie znają umiaru, są zazwyczaj roztargnieni, niemyślący, płytcy, a w niektórych przypadkach tępi, mało ambitni i odrobinę narcystyczni. W wielu środowiskach panuje przekonanie, że kobieta, która kolekcjonuje (chyba mogę tak to nazwać?) kosmetyki, pisze o nich i, nie daj Boże, jeszcze ekscytuje się nowinkami, jest po prostu głupia. Generalnie, ma klapki na oczach, IQ poniżej średniej i prawdopodobnie jedynym, co widzi, jest czubek własnego nosa. Jak (i czy w ogóle) tłumaczyć, że pisanie o tym nijak ma się do naszej ambicji, inteligencji i postrzegania rzeczywistości?
Dwa lata temu, będąc na Blog Forum Gdańsk miałam okazję posłuchać prelekcji Macieja Budzicha. Gość mówił bardzo ciekawie, sensownie, ale w pewnym momencie (pytając o to, jacy blogerzy są na sali), zażartował z rozgorączkowanych 'blogerek urodowych', które widząc maseczkę do twarzy za 1.50, nie mogą przestać się cieszyć. Mnie to rozbawiło. Chyba dlatego, że do wszystkiego, co robię staram się mieć jakiś dystans. Nie wiem jednak czy wszyscy tak dobrze przyjęli kąśliwy dowcip. ;)
Jeszcze do niedawna, wstydziłam się przyznać przed znajomymi i bliskimi, że piszę (w większości) o kosmetykach. Sądziłam (poniekąd słusznie), że nie zrozumieją, a sam pomysł będą traktować tak prozaicznie, jak ten, że będąc małą dziewczynką, chciałam zostać piosenkarką. Stereotyp blogera, wśród ludzi, którzy o blogach nie wiedzą zbyt dużo, jest jeden. Ten, kto pisze, musi mieć dużo kasy na to, co kupuje lub kogoś, kto sponsoruje. Musi być perfekcyjny w każdym calu. No, bo jak to tak, normalna (czasem aż za bardzo) dziewczyna może pisać o urodzie? Przecież tyle razy widziano ją w dresie, bez makijażu, z kilkoma pryszczami na czole. Jak traktować ją poważnie i rozumieć, że na blogu zawsze pokazuje się od tej najlepszej strony?
Myślę, choć mogę się mylić, że tłumaczenie ludziom swojej pasji to coś, jak strzał w kolano. Po co przekonywać o słuszności i istocie swojego hobby, skoro jest ono nasze? Najprościej i chyba najsłuszniej, jest mówić otwarcie i nie doszukiwać się żadnych ideologii w tym, co robimy. Blog, o czymkolwiek by nie był, jest tylko jedną z wielu części naszego życia. Jeżeli drugi człowiek nie jest w stanie tego zrozumieć, to świadczy tylko o nim. Ja mówię wprost: kupowanie kosmetyków, poddawanie ciała zabiegom pielęgnacyjnym, sprawia mi przyjemność. Pisanie i mówienie o tym, jest jednym z moich zainteresowań. A wbrew pozorom mam ich wiele i zastanawiam się czy Wam o nich kiedyś nie napisać. ;)
A Wy, co sądzicie na ten temat? Zgadzacie się z moim zdaniem? Znacie jeszcze jakieś inne krzywdzące stereotypy?
0 komentarze:
Prześlij komentarz