Z paznokciami mam problem od zawsze. Jeszcze chyba nigdy przez dłuższy czas nie byłam z nich zadowolona. Zwykle moja radość i optymizm ustają po maksymalnie dwóch tygodniach, gdy moje paznokcie przypominają sobie, że już czas przestać wyglądać zadowalająco. To samo tyczy się całej okolicy wokół nich. Skórki są niezwykle wymagające, a ja, czasem z bezsilności śmieję się, że mam z nimi więcej roboty, niż z resztą swojego ciała. I tak sobie testuję, sprawdzam i załamuję ręce nad kolejnymi specyfikami, które w teorii mają poprawić stan moich paznokci i tego, co je otacza.

Produkt, który Wam dziś przedstawię, kupiłam z polecenia Pani Kasi, przy okazji naszego ostatniego spotkania. Jest on naturalną mieszanką olejków z aloesu, pestek moreli, słonecznika, zarodków pszennych oraz panthenolu. Ma intensywnie nawilżyć, zmiękczyć skórki, odżywić je i zregenerować. Podeszłam do niego sceptycznie, mimo wielu pozytywnych opinii, które zdążyłam o nim usłyszeć.

I chyba słusznie. Moje skórki i poharatane paznokcie z nim wygrywają. Preparat rzeczywiście silnie z nimi walczy, ale nie na tyle, by efekty były zadowalające. Nie jest tak, że nie robi nic. Robi, pewnie, ale jest to tak krótkotrwały efekt, że sfrustrowanie jest dużo większe. Przypuszczam, że ktoś, kto nie ma zbyt dużych problemów z okolicą paznokci i samą płytką, polubi ten kosmetyk bardzo. Jest on bowiem multifunkcyjny, przyjemnie pachnie i śmiem twierdzić, że jego cena jest adekwatna do wydajności. Zużycie, które możecie zaobserwować na załączonych zdjęciach, to efekt systematycznego używania przez okrągły miesiąc. Nie sądzę, że za kolejny miesiąc zmienię zdanie. Jeżeli tak się stanie, na pewno Was o tym poinformuję.
Dajcie znać co sądzicie o tego typu olejkach. Jak się u Was sprawdzają? Lubicie je? A może znacie lepsze sposoby na wzmocnienie paznokci i jednoczesne zmiękczenie skórek?
0 komentarze:
Prześlij komentarz