Nie pamiętam, kiedy nauczyłam się cieszyć małymi rzeczami. To musiało być dawno, bo żadna konkretna data nie świta mi w głowie. Mam wrażenie, że z roku na rok jest ze mną coraz gorzej. Lubię minimalizm, nie znoszę kiczu, sztuczne kwiaty i porcelanowe ozdoby, myślę, nigdy nie zaczną mi się podobać, ale są takie okresy w roku i gadżety z nimi związane, które uwielbiam. Wiem, że zbierają kurz. Wiem, że są niepotrzebne. Wiem też, że wprowadzają do domu niepowtarzalny klimat, którego nadaremno szukać w czym innym. I tak oto stałam się posiadaczką uroczego przepiśnika (nie mam pojęcia jak odmienić ten wyraz). Właśnie zamierzam zapisać w nim swój pierwszy przepis. Ten na domowe pierniki.
Tak, wiem, przepiśnik nie jest gadżetem świątecznym, ale chcę, by nim został, by towarzyszył mi jeszcze długo. Chcę zobaczyć w nim kiedyś pożółkłe, zapisane kartki i tym samym utrzeć nosa mojemu M., który śmieje się, że wpiszę w ten kajet przepis na sałatkę grecką (robię ją co najmniej raz w tygodniu) i tak już zostanie. :) Poza tym, fajnie tak będzie usiąść za kilka lat i zaśmiać nad tym przepiśnikiem. Jestem sentymentalna. Nic na to nie poradzę.
Wiem, że kolorowe bruliony zyskały ogromne grono fanów. Od jakiegoś czasu na blogach pojawiają się wpisy, zdjęcia obrazujące te urocze zeszyty. Mam nadzieję, że mój wpis również Wam się spodoba, pomimo że tak naprawdę jest o niczym. Ostatnio nie jest mi po drodze z kosmetycznymi postami. Sama nie wiem dlaczego. Odczuwam ogromną chęć pisania o czymś więcej. Prawdę mówiąc, nigdy nie ograniczałam tematyki swojego bloga do jednej konkretnej, ale zdaję sobie sprawę, że więcej było postów związanych z urodą, niż stylem życia. Jak będzie teraz? Jeszcze nie wiem. Potrzebuję zmian, które być może niedługo zauważycie. :)
Jestem ciekawa czy kupiliście przepiśnik i, czy pokochaliście go tak samo, jak ja! Czekam na Wasze komentarze i pozdrawiam z ciepłego kącika w swoim prawie nowym pokoju.
Wiem, że kolorowe bruliony zyskały ogromne grono fanów. Od jakiegoś czasu na blogach pojawiają się wpisy, zdjęcia obrazujące te urocze zeszyty. Mam nadzieję, że mój wpis również Wam się spodoba, pomimo że tak naprawdę jest o niczym. Ostatnio nie jest mi po drodze z kosmetycznymi postami. Sama nie wiem dlaczego. Odczuwam ogromną chęć pisania o czymś więcej. Prawdę mówiąc, nigdy nie ograniczałam tematyki swojego bloga do jednej konkretnej, ale zdaję sobie sprawę, że więcej było postów związanych z urodą, niż stylem życia. Jak będzie teraz? Jeszcze nie wiem. Potrzebuję zmian, które być może niedługo zauważycie. :)
Jestem ciekawa czy kupiliście przepiśnik i, czy pokochaliście go tak samo, jak ja! Czekam na Wasze komentarze i pozdrawiam z ciepłego kącika w swoim prawie nowym pokoju.
0 komentarze:
Prześlij komentarz