poniedziałek, listopada 18, 2013

PAŹDZIERNIKOWY SHINYBOX & KOLEJNY LAUREAT KONKURSU

Październikowe pudełko ShinyBox jest naprawdę wyjątkowe. O tym, dlaczego tak jest, pisałam przedstawiając swoje pierwsze odczucia. Jego zawartość także jest niczego sobie, a dziś przedstawię Wam swoją opinię na ten temat. Zanim jednak przejdę do recenzji, chciałabym zwrócić uwagę, że ta edycja ShinyBox przyszła do każdej subskrybentki lub ambasadorki w oryginalnym, nowym stylu. Design bardzo mi się spodobał i byłabym zadowolona, gdyby każde kolejne pudełko nie było zwykłym - białym. :) 

Produktem, który jako pierwszy wpadł w moje ręce i jednocześnie najbardziej mi się spodobał, był korzenny płyn do kąpieli Organique. Absolutnie rewelacyjny kosmetyk, który umilił mi niejedną kąpiel i prysznic. Aromatyczny, delikatny, dobrze pieniący się, stoi w łazience i czeka na szarfę ulubieńca tego miesiąca.


Z kolejnym kosmetykiem, który znalazłam w pudełku nie było tak miło. Maseczka do twarzy z The Body Shop, pomimo świetnego zapachu i miłej konsystencji, okropnie mnie uczuliła. Pozostawiła na mojej twarzy czerwone plamy, pomimo że zmyłam ją dosłownie minutę od nałożenia. Zaniepokoiło mnie szczypanie i pieczenie skóry, które pojawiło się od razu po aplikacji maseczki. Szkoda, bo w opakowaniu zostało jej jeszcze trochę i z pewnością, starczyłoby na jeszcze jedno użycie.

Dobrze, że na tym pudełko ShinyBox się nie skończyło. W różowym opakowaniu znalazłam inny, dużo lepszy kosmetyk, który zaraz obok płynu z Organique stoi i pręży się do miana ulubieńca. To Top Coat marki Seche Vite. Ach, nawet nie wiecie ile razy "uratował mi życie". :) Dzięki niemu lakier naprawdę schnie ekspresowo!


Dobrym kosmetykiem, okazał się także 60-sekundowy balsam na włosy marki Goldwell. Pachniał bardzo intensywnie, coś na wzór drogich, mocnych (odrobinę duszących) perfum, ale czy przyjemnie? Mój nos woli inne zapachy, aczkolwiek ten nie był natrętny i byłam w stanie go znieść. Efekty były widoczne, ale niespektakularne. Myślę jednak, że pomimo widocznych dla oczu rezultatów, nie skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie. Cena odrobinę odstrasza.

Botoksujące płatki pod oczy Syis to wyjątkowo udany produkt. Skóra pod moimi oczami jest bardzo sucha, wrażliwa i niestety podatna na pojawianie się zmarszczek. Ten "gadżet" był dla niej bardzo delikatny, a jednocześnie skuteczny. Zmarszczki zostały widocznie spłycone, skóra nawilżona, napięta. Na pewno wrócę do tego produktu nie jednokrotnie.

O szamponie dermatologicznym marki Floslek niestety nie mogę powiedzieć zbyt wiele. Po pierwsze, dlatego, że nie borykam się z łupieżem. Po drugie, dlatego, że było go zdecydowanie za mało, by oczekiwać jakichkolwiek efektów.

To wszystko. "Modne", koronkowe bransoletki, które również pojawiły się w tym pudełku, nie doczekały się swojego debiutu. Ani to ładne, ani praktyczne. Mogę oddać. :) Jeżeli chodzi natomiast o całość i ogólną ocenę tej edycji ShinyBox, to jak najbardziej jest ona wysoka. Zawartość pudełka bardzo mi się podobała. :) Dopiero przed chwilą wróciłam z podróży, dlatego wybaczcie mi, jeżeli ten post będzie niezrozumiały. Starałam się zrobić wszystko, aby pisać składnie i zwięźle. :)
___________________________________________________________________________________________________
POWTÓRNE WYNIKI: Z racji, że poprzedni laureat ostatniego konkursu organizowanego na moim blogu nie zgłosił się, musiałam wyznaczyć kolejną osobę, która zgarnie balsamy. Jest nią Mirandad. Gratuluję! Czekam na maila do środy. :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Popularne posty:

Copyright © 2011- Agata bloguje