Trudno w to uwierzyć, ale ostatnio coraz częściej kupuję lakiery do paznokci. Nie wiem czy to już maniactwo, ale kilka dni temu podczas małych zakupów, stwierdziłam, że muszę mieć nowy lakier do paznokci. Kiedyś w taki sam sposób podchodziłam do kupna pomadek i innych kosmetyków do ust. Obawiam się, że jeśli nie opamiętam się w porę - niedługo będę mogła porównać obie kolekcje. Sally Hansen był przeceniony... i naprawdę nie mogłam go nie wziąć.
Nie wiem o nim wiele, ale musicie mi uwierzyć: jest bardzo trwały, a przy tym wydajny - jedna warstwa w zupełności wystarcza do równomiernego i precyzyjnego pokrycia płytki naszych paznokci. W porównaniu z innymi lakierami, trzyma się zdecydowanie dłużej. To chyba najważniejsze. Pędzelek jest odrobinę za długi, co nieco utrudnia aplikację; butelka duża - wydajna; promocyjna cena - idealna. Żałuję, że nie zdecydowałam się na inne kolory, bo było w czym wybierać.
Ta lekko wpadająca w bordo, ale nadal klasyczna czerwień jest, wg mnie, przepiękna. Pasuje właściwie do każdego zestawienia kolorystycznego, ale chyba najbardziej lubię ją w połączeniu z czernią. Do tego sweterka ze skórzanymi wstawkami, o którym zdążyłam już Wam napisać {tutaj}, jest chyba stworzona. Poza tym, kojarzy mi się trochę z krwią, więc będzie równie dobrze wyglądać w stroju halloween'owym tych, którzy to święto obchodzą. :)
Co myślicie? Jak Wam się podoba? Może być? :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz