Jakiś czas temu otrzymałam przesyłkę z produktami Joanna. Kilka razy ich użyłam i odstawiłam na bok, przede wszystkim ze względu na to, że nie spełniły moich oczekiwań. Wróciłam do nich po kilku tygodniach, ale sytuacja się powtórzyła. Wtedy też powiedziałam sobie, że zrobię zdjęcia i napiszę do Was, abyście wiedziały co, jak, i dlaczego. Nie sądziłam, że ten etap będzie tak trudny. Aparat zwariował na widok błyszczących napisów, a ja dostawałam szału. Dosłownie stawałam na głowie, by jakość zrobionych przeze mnie zdjęć była co najmniej dobra. Dzisiaj się poddałam, dlatego proszę - bądźcie łaskawi.
Kremowy żel pod prysznic to żart, o którym najchętniej nie pisałabym wcale. Jego konsystencja zupełnie nie przypomina kremu. Jest wodnista, rzadka i niesforna. Skład również pozostawia wiele do życzenia. Na drugim miejscu znajdziemy sls, a gdzieś w połowie dopiero aloes, który rzekomo ma grać pierwsze skrzypce w tym cudownym żelu. Producent przyznaje, że nasza skóra zasługuje na szczególne traktowanie. Owszem, ale ten żel na pewno się do tego nie przyczyni. Jego intensywny zapach długo utrzymuje się na ciele i po pewnym czasie może drażnić wrażliwe nosy.
Oba produkty nie zawierają parabenów.
0 komentarze:
Prześlij komentarz