Moje wrażenie? Średnie. W 200ml słoiczku zamknięto niezwykle pachnący peeling o lekko galaretowatej konsystencji. To ona wyróżnia go na tle innych. Kosmetyk przypomina siemię lniane zalane wrzątkiem, czyli pospolity "glut"(pokazałabym, gdyby aparat potrafił to ujarzmić:). Wygląda niezbyt apetycznie, ale ma całkiem dobre właściwości i niezły wpływ na moją skórę - nie wysusza jej, nie podrażnia, delikatnie wygładza. Pomimo (rzekomo) gruboziarnistych drobin, stopień ścierania jest średni - bezpieczny. Trudno zrobić sobie nim krzywdę.
Nie sięgnęłabym raczej po ten produkt drugi raz, gdyby moje oczekiwania były wyższe. Peeling pozostawia na skórze lekką powłokę. Nie jest ona nachalna, nie brudzi ubrań, jej zadaniem jest pewnie trzymać w ryzach skórę i nadawać jej gładkość przez jakiś czas po aplikacji kosmetyku.
Moim zdaniem, nie jest on najwyższej jakości, i z wydajnością też kiepsko, choć za tę cenę (13,69zł) można spróbować.
TU znajdziecie więcej opinii oraz skład tego kosmetyku.
Marzę o peelingach Pat&Rub. Możecie mi powiedzieć cokolwiek na ich temat? :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz