niedziela, sierpnia 17, 2014

O MINERAŁACH RAZ JESZCZE

Od kilku miesięcy poznaję kosmetyki mineralne. Powinniście już o tym wiedzieć, bo przedstawiłam Wam pomadki i róże. Dziś czas na kolejne spotkanie. Tym razem, z cieniem do powiek (a może korektorem?) i podkładem (a może pudrem?). Oba produkty, to te, o których powinniście przeczytać. Przede wszystkim, jeżeli chcecie wiedzieć czy rzeczywiście podkład mineralny różni się czymś od pudru sypkiego i, czy cień do powiek może być korektorem. Zacznijmy od podkładu. O nim mam dużo do powiedzenia, głównie ze względu na to, że jest moim pierwszym w takiej formie. 


Do tej pory, jeśli decydowałam się na kupno podkładu, jego konsystencja była płynna. I szczerze mówiąc, taka mi bardziej odpowiada. Ta sypka do złudzenia przypomina ciężkie pudry, które niegdyś robiły na mojej twarzy to, co chciały, niszcząc ją przy tym okrutnie. Trzeba przyznać, że ten podkład nie zrobił mojej cerze nic złego, dosłownie, ale nadal nie mogę się do niego przekonać. Nie radził sobie z zakrywaniem niedoskonałości, które od czasu do czasu pojawiały się na mojej twarzy, i właściwie to go zdyskwalifikowało. Z ujednolicaniem zarumienionej buzi też miał problemy. Matowienie i eliminowanie świecenia to za mało. Przynajmniej dla mnie. Cena tego kosmetyku, względem jakości i wydajności, jest zdecydowanie za wysoka. Moja skóra nie potrzebuje dużego krycia, ale to, które możemy uzyskać przy pomocy tego podkładu, jest minimalne. Mój kolor to WARM PEACH. Jak go określić? Delikatny, jasny odcień beżowego wymieszanego z żółtym. Ciepły, ale na pewno nie brzoskwiniowy. :) 


Zupełnie inne zdanie mam o cieniu do powiek, w kolorze Cream Soda. To bezapelacyjnie mój ulubiony kosmetyk ostatnich tygodni. Spełnia kilka funkcji. Może być nie tylko cieniem, ale również korektorem. Fantastycznie zakrywa cienie pod oczami, eliminuje przebarwienia wokół powiek. Świetnie sprawdza się również do punktowego korygowania niedoskonałości na pozostałym obszarze twarzy. Nie zbiera się w zmarszczkach i jest bardzo trwały. Długo utrzymuje się na skórze, i co ważne - nie potrzebuje żadnej bazy, aby tak było. Przysięgam - próbowałam zrobić zdjęcie obu kosmetyków. Nie szło mi zupełnie, ale to, co wyszło z tej żenującej walki, możecie zobaczyć tutaj


Znacie kosmetyki mineralne? Z jakimi najłatwiej Wam się współpracuje? Lubicie markę Lily Lolo? Zachęcam do dyskusji. :)

Przypominam również, że trzy dni temu rozpoczął się konkurs, w którym możecie wygrać sześć kremów Effaclar Duo plus, marki La Roche-Posay. Zapraszam do zerknięcia w poprzedni post. :) Właśnie tam znajdziecie formularz, który wystarczy wypełnić, aby zostać uczestnikiem zabawy. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Popularne posty:

Copyright © 2011- Agata bloguje