piątek, października 04, 2013

ZABRAŁAM PEELING NA SPACER...

...przypadkiem. Tak to jest, gdy się ma zbyt dużą torebkę, a raczej zbyt duży bałagan w niej. Co tu dużo mówić - w tej kwestii nie przeczę stereotypom. W torebce mam wszystko, czasem nawet sama jestem zaskoczona tym, co w niej znajduję. Peeling Green Pharmacy znalazł się w niej celowo, ale zapomniałam go wypakować, gdy tylko postawiłam swą nogę na trójmiejskim gruncie. Stwierdziłam, że muszę skorzystać z okazji, a park oliwski na pewno przyjmie nowego kolegę przyjaźnie. Skoro ludzie robią sobie zdjęcia na jego tle, to dlaczego nie zrobić zdjęć kosmetykowi? 


A musiałam, uwierzcie, bo czas abyście poznali rewelacyjny produkt za niewielkie pieniądze. Wydajny, aromatyczny, działający cuda - to w cztery słowa, którymi najprościej go opisać. W porównaniu do masła TBS z serii Honeymania, jego zapach jest świetny, bardzo delikatny, nienachalny. Mój nos polubił go od razu, a gdy ciało przekonało się o rewelacyjnych właściwościach, pomyślałam, że znalazłam ideał.

Peeling delikatnie, ale skutecznie dba o uda, pośladki i brzuch. Wyraźnie zmiękcza, wygładza skórę i usuwa jej martwą część. Ma żelowo-cukrową konsystencję, choć na pierwszy rzut oka wygląda jak mus. Po użyciu pozostawia delikatną, tłustą poświatę, ale mnie to nie przeszkadza. :) Cukrowy peeling Green Pharmacy jest niezastąpiony przy cotygodniowym dniu SPA. Nie wysusza i nie zapycha skóry, ma całkiem dobry skład. Nic, tylko kupować i polecać. :)


Powiem Wam szczerze, że nie spodziewałam się po tym kosmetyku tak wiele dobrego. Jestem mile zaskoczona i polecam, jeśli szukacie akurat czegoś takiego. Chętnie poznam także Waszych faworytów do pielęgnacji ciała i złuszczania martwego naskórka!:)

P.S. Niebawem pokażę Wam więcej zdjęć z pięknego Parku Oliwskiego. :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Popularne posty:

Copyright © 2011- Agata bloguje