Znalazłam swojego ulubieńca wśród maskar, choć zupełnie się tego nie spodziewałam. Maybelline zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Okazało się, że Illegal Length to maskara wprost stworzona do moich krótkich i prostych rzęs. Nie używam zalotki, więc oczekuję, że całą robotę z podkręcaniem i wydłużaniem odwali tusz do rzęs. Ten świetnie wykonuje to zadanie, a efekt utrzymuje się cały dzień.
Moje pierwsze wrażenie, nie było dobre. Myślałam, że nie polubię się z tym produktem. Szczoteczka nie zachęcała, choć lubię te tradycyjne. Wydawało mi się, że tusz raczej sklei moje rzęsy, niż porządnie je zaznaczy. Nic takiego się nie stało. Kosmetyk jest numerem jeden, jeśli chodzi o maskary znajdujące się w mojej kosmetyczce. Świetnie wydłuża, podkręca i nadaje rzęsom ładnego, czarnego koloru. Nie jest to jednak efekt sztucznych, dramatycznych rzęs.
Zdania na temat tego kosmetyku są podzielone. Ja jestem zachwycona i polecam Wam spróbować. Tusz nie jest drogi - można go dorwać już za 20zł. Tak, jak wspomniałam wyżej - trwałość jest na plus. Produkt nie kruszy się i nie blednie, a szczoteczka nabiera go w wystarczającej ilości. Łatwo można go zmyć, ponieważ nie jest on wodoodporny. Wady? Nie zauważyłam. Efekty możecie zobaczyć tu [klik]. Przepraszam za słabą jakość zdjęcia po prawej, ale jestem bez aparatu i musiałam wykorzystać ten w telefonie. :(
Na powyższe zdjęcia wkradły się cienie do powiek Magic Visage. O nich również niedługo napiszę, ale kolorowo nie będzie, oj nie.
Zostałyście skuszone? Używałyście tej maskary? Dajcie znać!:)
0 komentarze:
Prześlij komentarz