Kupony zapakowałam w czerwoną kopertę. Każdy miał inny kolor, a było ich dziesięć. :) Jeden zostawiłam pusty, by mój facet także mógł ruszyć głową i wykazać się wyobraźnią. :)
Prawdę mówiąc, kupony wcale nie są nam potrzebne do zrealizowania poszczególnych możliwości. Przecież na co dzień można wyjść do kina, zjeść śniadanie w łóżku, itd.. Mimo to, liczy się gest. Jestem też pewna, że wręczanie ich sobie w odpowiednich momentach będzie dobrą zabawą, która może do siebie zbliżyć.
Dajcie znać jak Wy spędziłyście Walentynki. :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz